Sprinterzy się rodzą, a nie stają się nimi? Wnioski badawcze i implikacje szkoleniowe
Słowa „Sprinterzy się rodzą, a nie stają się nimi” zostało po raz pierwszy powiedziane przez ś.p. Charliego Francisa (trenera Bena Johnsona). Charlie ucząc się w Kanadzie rzemiosła od Gerarda Macha miał w swojej grupie około 30 zawodników. Kiedy na pierwszą sesję wpadł szczuplutki Ben Johnson, wszyscy byli w szoku, że bez treningu potrafi wykonywać niezwykle eksplozywne ruchy. Jego przypadek można jednak przełożyć na tysiące tych, których w szkole odkryli nauczyciele. Zdarzają się jednostki, statystycznie bardzo rzadko, ale na jedną szkołę podstawową znajdzie się ten jeden, którzy na pierwszym możliwym sprawdzianie z WFu odkrywają nagle, że są szybcy i to w skali, gdzie pokonają każdego spośród uczniów. To są właśnie ci urodzeni do sprintu, wyposażeni w odpowiednie cechy antropometryczne i włókna superszybkie, które aktywują się pod wpływem byle aktywności, choćby okazjonalnie kopanej z kolegami piłki.
Jak jest z talentami każdy wie i widzi. Oprócz cech genetycznych, musi być charakter. Wybitni sprinterzy nie mieli łatwej drogi w życiu. Z resztą kto miał łatwo. Przez pierwszych kilka lat treningów już myśli się o końcu „kariery” po paru nieudanych zawodach lub kontuzji. Usain Bolt jest często cytowany za słowa: „Trenowałem 4 lata, żeby biegać 9 sekund. Są ludzie, którzy nie widzą rezultatów po dwóch miesiącach i odchodzą. Czasami porażki szuka się samemu”. Akurat w jego przypadku należy przywołać badania z Michigan, gdzie dwóch profesorów zbadało biografie 15 mistrzów olimpijskich w sprincie. Jak się okazało w każdym z wymienionych przypadków zawodnicy byli uznawani za wyjątkowo uzdolnionych ZANIM zajęli się trenowaniem. Ich droga na pierwsze igrzyska lub mistrzostwa świata seniorów zajęła im mniej niż 5 lat. Droga Ewy Swobody na mistrzostwa świata U-18, gdzie w finale 100 metrów zajęła 4 miejsce (11.61 pod istotnie przeciwny wiatr) zajęła jej 3 lata treningu licząc od przyjętego za podstawowy pierwszy rok startowy(na bieżni pojawiała się wcześniej, ale były to zawody okazjonalne/szkolne bez regularnego treningu). Jej talent eksplodował jeszcze przed ukończeniem 18 roku życia. 6 lat zajęła jej natomiast droga na igrzyska olimpijskie. Przywołane badania dotyczą imprez seniorskich.
Ewa kontynuuje swoją przygodę na bieżni już prawie 14 lat. W 13 roku kariery osiągnęła najlepszy życiowy wynik 10.94 sekundy. Oprócz Ewy w Polsce pojawili się tacy urodzeni dla sprintu jak Marek Zakrzewski, Antoni Plichta (medaliści mistrzostw Europy juniorów) i inni. Ich rozwój także był na początku bardzo dynamiczny. Wg badań Haugena najlepsi sprinterzy poprawiali się średnio o 8% po ukończeniu 18 roku życia. Potem przychodzi stabilizacja i poprawa wynosi 0.1-0.2% w wieku około 20 lat. Na podstawie tych badań można ocenić dynamikę postępu przyszłych talentów zakładając, że wcześniej trenowali przynajmniej 5 lat i mają za sobą już okres poprawy przebiegający na poziomie -0.50 sekundy. Po tym okresie będą poprawiali się o około 0.03 sekundy aż być może nastąpi kolejny zwrot z adaptacji.
Są jednak tacy niezauważalni, jak Shericka Jackson, która do 12 roku życia nie przejawiała wyjątkowych zdolności. Przegrywała szkolne biegi, a co więcej nie było jej nawet na podium. Kiedy już jednak ją zauważono i trochę potrenowała pobiegła 54.27/400 metrów w wieku 14 lat. Do 12 roku życia można być szybkim, ale nie na tyle, żeby spikerzy i trenerzy robili wielkie oczy. No i przypadek niechcianego Asafy Powella, który do 17 roku życia był zwyczajnym chłopakiem przegrywającym na większej imprezie. Dopiero w wieku 19 lat(!) przebiegł 100 metrów w czasie 10.50 sekundy. Asafa był na początku oceniany jako nieprzejawiający wybitnego talentu, podobnie jak Shericka, co na mocno konkurencyjnej Jamajce jest powodem jeszcze wcześniejszego zakończenia kariery.
13-letni Usain Bolt przebiegł 100 metrów na trawie w czasie 10.3 sekundy na stoper (to około 10.8 sekund na fotokomórkę i na bieżni). Potem już eksplodował. On był wybitny, ale jego historia pokazuje również miejsce metodyki szkoleniowej w przygotowaniu sprintera. No bo skoro sprinterzy uogulniając się rodzą, a nie są tworzeni, to jak dużego bodźca potrzebują, żeby nie złamać ich kariery? Bolt biegał niewiele poniżej 20 sekund na 200 metrów w wieku juniorskim, ale był już tak podniszczony ciągłymi kontuzjami, że nie widział innego wyjścia niż koniec kariery lub znalezienie nowego trenera. I miał niesamowite szczęście do Glena Millsa. Przypomnijmy, że Bolt biegał na treningach przed Millsem 500 i 800-metrowe odcinki. U nowego trenera nie więcej niż 300 metrów. I kolejna ważna rzecz. Mówimy o trawie w okresie przygotowania ogólnego. Co innego biegać 300-eki na bieżni, a co innego na trawie. Bolt mógł zadowolić się wybitnym wynikiem 19.80/200 metrów, ale tego nie zrobił. Wyobraźnia zaprowadziła go na bieganie poniżej 19.20 i to w starych choć szytych na jego miarę kolcach.
Jak rozwijać talenty, których geny pozostają nawet długo uśpione? Można dość łatwo wyciągnąć wnioski, ale trzeba brać pod uwagę, że młodego sprintera łatwo zrazić do szkolenia ciężkimi treningami. Dużo talentów odchodzi nie po kilku miesiącach lub latach, ale po pierwszym treningu, tak jak zrobił autor tego tekstu. Na pierwszym juniorskim treningu dostał 10×100 metrów i nie próbował więcej przez kolejne 3 lata, aż przypadek sprawił, że zaczął trenować… sam, no bo do trenera 10x100M wrócić nie chciał, a w 100-kilometrowej okolicy innego nie było.
—