Na końcu jesteś sam…
Na końcu jesteś sam. Rekord Europy prawie 29-letniego Brytyjczyka, Matthew Hudsona-Smitha zwrócił uwagę jeszcze raz na to jak bardzo indywidualną drogą jest bycie lekkoatletą. Hudson słyszał tylko szum, kiedy w 2021 roku zdecydował się na próbę samobójczą. Na zakończonych właśnie mistrzostwach świata w Budapeszcie pobił 36-letni rekord Europy i zdobył srebrny medal na 400M. W USA nie miał ubezpieczenia zdrowotnego, a leczenie kontuzji kosztowało go fortunę. Brak pieniędzy, zdrowia, odległość od rodziny, brak perspektywy po przejściu na emeryturę itp…
Powody to jednak tylko część procesu jaki kryje się za psychiką zawodnika. W sierpniu minęła druga rocznica śmierci 26-letniego Camerona Burrella, sprintera, który być może w Budapeszcie cieszyłby się ze złota, ale postanowił przerwać tą drogę. „Być może nigdy nie dowiemy się, co pchnęło go do takiej decyzji” -mówi jego zrozpaczona rodzina. Amerykanin legitymował się rekordami 9.93/100M i 6.48/60M. Miał po sportowemu najwięcej z tego, o czym marzy każdy sprinter, ale to, co miał naprawdę w głowie zabrał ze sobą na drugą stronę.
Mistrzyni świata na 100 metrów, Sha’carri Richardson myślała o samobójstwie. Ostatni list spisywał aktualny rekordzista Polski, Marek Plawgo. Mistrz świata na setkę, Noah Lyles miał „całkowicie nieobecny wzrok” i trudną do przezwyciężenia depresję na którą pomogły dopiero leki. Z butelką alkoholu w ręku o samobójstwie myślał Justin Gatlin, najgorsze myśli miała też siedząca w więzieniu Marion Jones. Po zakończeniu kariery 42-letni Antonio Pettigrew nie czuł samorealizacji w byciu trenerem, pamięć, kiedy zostawał mistrzem świata na 400 metrów przysłoniła najpierw wpadka dopingowa, a następnie „stres zawodowy”, jak opisuje jeden z raportów. Po treningu z młodzieżą, Pettigrew niestety skutecznie targnął się na swoje życie. „Moje decyzje były w 100% błędnę”-zdążył powiedzieć na niecałe dwa lata przed śmiercią(2010), nawiązując do współpracy dopingowej do której się przyznał. Dopingowy banita, Ben Johnson komentował swoją karierę następująco: „Pogrzebano mnie już za życia. Byłem w głębokiej depresji, ale z pomocą Boga wróciłem do normalności”, co opisywaliśmy w innym artykule. Jeszcze bardziej złożonego problemu doświadczyła Sanya Richards-Ross: „Byłam mistrzynią, światowej klasy zawodniczką, która biła rekordy i z wyżyn tej rzeczywistości wpadłam w głębię rozpaczy. Podjęłam wspólnie z mężem decyzję(2008 rok), która mnie złamała” -opisywała w swojej książce.
W tym roku temat depresji poruszyła Anna Kiełbasińska. Złożoność tego tematu jest ogromna i nie starczyłoby cierpliwości w czytaniu, żeby wymienić nazwiska samych tylko sprinterów, których dotknął ten problem. Radość z bicia rekordów nawet w skali mikro (indywidualnych życiówek na zawodach okręgowych) to ogromna radość, ale jak wielu smutek dopada wówczas, kiedy wkładasz setki godzin pracy, stoper na treningu pokazuje rekordy, a na mecie widzisz na zegarze wynik niezgodny? Jak dużo kosztują uciekające marzenia, kiedy nagle doznajesz kontuzji? Jak dużo kosztuje strach po tym, jak tracisz możliwość samorealizacji w swojej pasji? To wiedzą tylko lekkoatleci i setki innych sportowców, może przede wszystkim w tak indywidualnym i nisko lub wcale niedochodowym sporcie?
Ilu z lekkoatletów po jednym, dwóch nieudanych sezonach myślało o końcu kariery? Droga jaką muszą przejść zawodnicy to droga bez pewności rezultatu. Jak mówił legendarny sprinter z Seulu „Wszyscy pracujemy jak woły, a na końcu i tak nie ma gwarancji”. To dobre określenie! Możesz czuć satysfakcję, że dałeś z siebie wszystko, może nawet z tego, że zaufałeś sobie, a na końcu i tak zostaniesz sam, kiedy zobaczysz wynik. Dotyczy to wszystkich po równo. Widzimy radość, myślimy „On/ona ma wszystko”, ale za chwilę wszystko może spaść mu na głowę (nie tylko problemy sportowe). Rekordy wyświetleń robi video z Elaine Thompson, która w Budapeszcie dostała pytanie o samopoczucie. Odpowiedź, jak odpowiedź, ale widać, że zawodniczka walczy, chce, że dla niej historia nieskończona. Kibice to czują. Wsparcie dla niej jest ogromne. Nie powie tego głośno, ale wie, że gdzieś popełniła błąd. Dwa lata temu zatrzymała zegar na 10.54. Miesiąc później „odfrunęła”, zaskoczyła wszystkich odejściem od trenera, który przez kilkanaście lat budował jej wartość. Francis bo o tym trenerze mowa nie widzi teraz dla niej furtki powrotu, którego ona szuka (właśnie podjęła decyzję o kontakcie z trenerem, który zna metody Francisa).
W Budapeszcie kontuzji doznali faworyzowani Gardiner, Ndori, Dadzie i inni. Przed MŚ mianem „najbardziej frustrującego” swój sezon nazwał Norman i wycofał się ze startu. W tysiącach głów lekkoatletów trwa batalia. Na sport postawili wszystko, po lekkoatletyce mogą zostać z niczym. To z czym się mierzą, wiedzą tylko oni sami.