Anatoliy Solyar: „Miłość do sprintu powinna znajdować się głęboko w sercu… i nie być bezczeszczona dużą objętością”

Wywiady mogą kojarzyć się nam z wyłącznie z wielkimi gwiazdami lub ekspertami. Sprinterzy.com zapoczątkowują cykl rozmów ze zwykłymi ludźmi, pragnącymi wypowiedzieć się o sprincie z ich persperktywy. W ten sposób chcemy pokazać inne spojrzenie na naszą szlachetną dyscyplinę oraz wyłamać się z pewnych utartych konwenansów.

Anatoliy Solyar jest jednym z 26 podopiecznych Łukasza Malanowskiego w warszawskim oddziale KS Sprinterzy.com. Poznaliśmy się na obozie sprinterskim w Szklarskiej Porębie. Postanowiłem zadać mu parę prostych pytań sprinterskich. A więc, na miejsca… gotowi… start! Wywiad czas zacząć. 🙂

Wojciech Koczkodaj: Zacząłeś uprawiać sprint niedawno i trafiłeś akurat do warszawskich sprinterów. Jak zaczęła się Twoja współpraca z Łukaszem?

Anatoliy Solyar: Chciałem zacząć uprawianie biegów sprinterskich mniej więcej 1-2 lata temu, ale uslyszałem, że podobno jestem zbyt stary. W końcu wygooglowałem informacje na ten temat i trafiłem na rekrutację, która z kolei doprowadziła mnie do Łukasza Malanowskiego. Skontaktowałem się z nim i zaczęliśmy działać.

WK: Co urzeka Cię w treningach prowadzonych w Warszawie? Może dostrzegasz jakieś różnice w polskim systemie szkoleniowym?

AS: Mała objętość, niewiele tlenu i dużo szybkości! Bardzo skupiamy się na doskonaleniu mechaniki biegu.

WK: Dużo osób promuje wykonywanie wielu kilometrów przy budowaniu szybkości. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

AS: Wcale nie potrzebujesz dużej objętości, żeby biegać szybko. Kluczem do sukcesu jest wypoczęte ciało. Tak naprawdę, żeby biegać szybko, musisz… biegać szybko. W końcu na zawodach będziesz ścigać się na 60m lub 100m, a nie na odcinku 5km.

WK: Opowiadałeś mi wcześniej, że sprinter powinien ograniczyć jakąkolwiek zbędną aktywność jak chodzenie czy długie wybieganie i skupić się na krótkich, maksymalnie szybkich odcinkach. Jaki najdłuższy dystans pokonujesz na treningach?

AS: Najdłuższe było 200 metrów, a przygotowuję się do 60 metrów i do płaskiej setki. Już po 200 metrach zbierało mi się na wymioty i czułem się zajechany. Tym bardziej nie wyobrażam sobie jak sprinter może biegać jeszcze więcej! Dla mnie jest to maraton i istna katorga!

WK: Wspomniałeś, że wcześniej grałeś w koszykówkę, gdzie trzeba wykonywać dużo dynamicznych zrywów oraz wyskoków. Przy okazji, opowiadałeś o dunkerze (specjaliści od wsadów) T-Dubie, który bardzo wysoko skakał i osiągnął to głównie przez samo skakanie. Co sądzisz o tym, że ludzie dokładają sobie masę skomplikowanych ćwiczeń?

AS: Filozofia jest prosta: żeby skakać wysoko, musisz skakać wysoko. Nikt nie chce uwierzyć, że to jest na tyle proste i ludzie pragną za wszelką cenę znaleźć jakąś magiczną receptę, która uczyni ich wyskok niesamowicie wysokim.

WK: To rzeczywiście zaskakujące. Tymczasem wróćmy do sprintu. Co mógłbyś powiedzieć o atmosferze w naszej klubowej grupie?

AS: To jest czysty fun, luz i szybkość. Mamy tu jamajski klimat z nutką prostoty promowanej przez Gerarda Macha, z tą różnicą, że nie biegamy po trawie jak Jamajczycy, ponieważ w Polsce nie ma dostępu do trawiastych bieżni.

WK: Jakie masz plany na sezon halowy i letni?

AS: Chciałbym przede wszystkim debiutować na 60m i 100 m. Podchodzę do tego z czystym umysłem i luzem, nie zastanawiam się nad przyszłością i skupiam się na danym momencie. Przykładowo, będąc w blokach skupiam się na starcie, a nie na tym co będzie po wystrzale startera.

WK: Jakie są warunki do biegania na Ukrainie?

AS: Jest coraz lepiej, ale większość bieżni w mniejszych miastach została zbudowana w czasach ZSRR. Bywają zniszczone i porośnięte trawą. Warunki poprawiają się, ale kiedy miałem około szesntastu lat, to było ciężko znaleźć inne sprzęty niż siłowe. Miałem wówczas swoją skrzynię, hantle i piłkę lekarską zrobioną z piłki do koszykówki.

WK: Jakie osobiste rady dałbyś innym trenującym?

AS: W swoim treningu zawsze wykorzystuje zasadę „quality over quantity”. Chodzi o to, żeby nie pocić się bezsensownie, ale robić wszystko na maxa, skupić się na szybkości i kończyć trening, kiedy czujesz spadek mocy. Ćwiczenie szybkości na zajechaniu nie przyniesie efektów, a tylko pogorszy wyniki i spowolni sprintera.

WK: Anatoliy, na koniec jeszcze jedno pytanie. Jak podsumowałbyś swoje podejście do sprintu w kilku prostych sprinterskich zdaniach?

AS: Miłość do sprintu powinna znajdować się głęboko w sercu i nie być bezczeszczona dużą objętością. To jest ścieżka, która zniechęci Cię do uprawiania szybkości. Życzę każdemu sprinterowi, aby najzwyklejsza szybkość na stałe zamieszkała w jego sercu.

WK: Dziękuje za wywiad, Anatoliy. To była przyjemna i pouczająca pogawędka.

AS: Również dziękuję, Wojciech! Sprint z Tobą!