Justin Gatlin: „Alkohol i imprezy były dla mnie ukojeniem. Myślałem o samobójstwie. Nikt mnie nie zrozumie po powrocie”
Justin Gatlin przypomina biblijnego syna marnotrawnego, który wraca do domu po latach rozrzutnego i bezsensownego życia. Wraca do domu gdzie nikt go już nie chce. Tylko ojciec okazuje mu szacunek i wsparcie. Dla Gatlina tym domem ” jest lekkoatletyka. Obecnie można odnieść wrażenie, że w sporcie nie chce go 90% społeczeństwa. Jego koledzy z bieżni komentują jego powrót bez skrupułów: „Jedyną legalną rzeczą w jego bieganiu jest wiatr „, „Jest wstydem dla lekkoatletyki „, „doping okazał jego moralne upośledzenie „. Niektórzy jak Harting wycofują się nawet nominacji konkursowych, byle tylko żeby nie stać z nim ramię w ramię.
Lekkoatletyka to hermetyczne środowisko, które nie lubi wybaczać. Gatlin musi z tym żyć. Jak jednak powtarza, lekkoatletyka to część jego osobowości, jego największa pasja i dom. Amerykanin był bliski wycofania się ze sportu. W wyjściu na prostą pomogli mu jednak przyjaciele i wiara. „Pierwszym werdyktem była moja dyskwalifikacja na 8 lat. Zmniejszono ją na 4 lata. Dla mnie było to jednak jak ucięcie ręki. Nie czułem się sobą „. Gatlin po ogłoszeniu kary całkowicie wycofał się ze sportu. Jak powtarzał w wywiadach, zaczął pić i imprezować. Rozrywka stała się dla niego odskocznią od kompromitacji jakiej doświadczył. „Alkohol i imprezy były dla mnie ukojeniem. Myślałem o samobójstwie. Nikt mnie nie zrozumie po powrocie „-tak swoje położenie przed powrotem kwitował Amerykanin. „Kiedy odnosisz sukces, nagle pojawia się wokół Ciebie wiele osób. Kiedy jednak wpadasz w tarapaty, a twoje dokonania są przekreślane i lądujesz na dnie, dopiero wtedy doceniasz przyjaciół, którzy dla ciebie walczą. Tak było ze mną. Przyjaciół poznaje się w biedzie. To dzięki nim przetrwałem trudne chwile, chwile w których zrozpaczony szlajałem się po mieście, imprezowałem i szukałem guza. Zastanawiałem sie komu by mnie brakowało, gdyby przejechał mnie jakiś samochód „-tak Justin w wywiadzie dla Joanny Seligi komentował swoją sytuację po dyskwalifikacji. „W pewnym momencie życia było ze mną tak źle, że chciałem wstąpić do wojska, dostać kulkę i zginąć ze świadomością, że moje poświęcenie było czegoś warte „. Gatlin nie ma wątpliwości, że w powrocie pomogli mu najbliżsi, którzy używali niemal siły żeby wydostać go z bagna. Drugim Autorem jego powrotu do normalności jest Bóg. „Wiara to jeden z czynników, które uratowały mnie przed załamaniem. To dzięki wierze jestem, tu gdzie jestem „. Gatlin po przejściach i powrocie do sportu zmienił się o 180 stopni. Przed dopingową wpadką zachowywał się ja młody bóg, który zakochany w swoich sukcesach, korzystał z życia niczym gwiazda rocka. To także pewność siebie i rozrzutność sprawiła, że w pewnym momencie zapragnął więcej niż tylko złotych medali ale też i rekordu świata, sławy na pokolenia. Przed moralnym upadkiem (ale być może też i przed doświadczeniem zostania rekordzistą świata) uratowała go paradoksalnie dopingowa wpadka. „DQ to był przełom w moim życiu. Najpierw stoczyłem się na dno, dojrzałem, odzyskałem siły do treningu i w końcu uwierzyłem, że mogę wrócić. Dziś jestem facetem z innymi wartościami. ” Ciężko ufać jego słowom. Przed nim było w końcu wielu, którzy także zarzekali się, że są czyści. Jego przyjaciele komentują jednak jego sytuację nieco inaczej: „Gatlin przeszedł prawdziwą gehennę. Jeśli miałby wpaść na dopingu po raz trzeci, zapewnie powiesiłby się. Pilnuje czystości bo wie, że trzeci raz będzie oznaczał jego koniec. „. Nauka nie pomaga Gatlinowi ogłaszając rewelacje na temat tego, że raz użyty doping zostawia ślad w organiźmie na całe życie. Nie jest to jednak prawdą. Zostawia ślad u myszy. Nie zostało jednak nigdy dowiedzione, żeby podobne działanie doping miał u człowieka. Wiele osób z namiętnością komentuje sensacyjne odkrycia naukowców. Ci sami ludzie, którzy są autorami powyższych tez nakazują jednak żeby traktować je z ostrożnością. 34-letni Justin Gatlin jest najstarszym zawodnikiem w historii sprintu, który wspiął się na tak wysoki poziom. Obok niego jest też 40-letni Kim Collins (9.93 w 2016 roku). Żaden jednak z 30-latków nigdy nie biegał poniżej bariery 9.80 na 100 metrów. Justin Gatlin z rekordem życiowym 9,74 w 2015 roku i 9.80 w 2016 wygrywał kalsyfikację najszybszych na świecie.