Z pamiętnika sprinterki… część I i II
Publikujemy fragmenty ze sportowego pamiętnika Aleksandry Ozgi-sprinterki RKS Łódź. Wszystko w czym dostrzegamy pasję, jest warte uwagi na naszej stronie. Wkrótce pozostałe części. Poniższa część odnosi się do biegu na halowym dystansie 60 metrów przez płotki 🙂 Zdjęcie zrobione przez: Aleksandra Stark Nowak. Polecamy 🙂
Część I: „10 sekund”
„NA MIEJSCA”! -słyszę. Wchodzę w bloki. Opieram najpierw jedną dłoń, potem drugą. Równowagę utrzymuję na prawej ręce, a lewą po raz ostatni odgarniam włosy. Kładę lewą dłoń idealnie przed linią, lekko wychylam się do przodu, aby siła odbicia była jeszcze większa. Oddycham powoli, jeden głęboki wdech i słyszę „Gotów”. Podnoszę biodra do góry, moje nogi się naprężają. Całe moje ciało się napina. Bloki startowe aż palą, żeby z nich wybiec. „Szybko i dynamicznie” – to moje ostatnie myśli, przed tym jednym dźwiękiem. STRZAŁ. Moje ciało wybiega z bloków. Trzy pierwsze długie kroki, potem krótsze, coraz szybsze, coraz silniejsze, mocniejsze. Widzę płotek. Atakuję. Lewa. Prawa, trzy szybkie kroki, następny atak, lewa, prawa. Coraz szybciej. Mocniej. Obraz się powoli zamazuje. Coraz szybciej, szybciej. Lewa. Prawa. Atak. Szybciej. Stop. Zegar się zatrzymał. Uderzam w materac. Przytulam się z rywalką, innej podaję dłoń. Widzę, że jedna leży, podchodzę i przybijam piątkę. Biegnę, aby zobaczyć czas, czuję, jak adrenalina mi powoli opada. Widzę -9,14 – „Zwyciężczynią drugiego biegu zostaje Aleksandra Ozga z czasem 9,14, drugaa…” – głos speakera, ale go nie słucham, szukam tylko wzrokiem trenera. Widzę go. Podbiegam do trybun, przeskakuję pierwszy rząd, drugi. „Widział to trener, widział??!”. Skaczę, nie zważam na to, że mam na sobie jeszcze kolce. Uśmiecha się w znajomy sposób. „Widziałem”. Mówi coś jeszcze, ale nie słucham. Jak balon jest napełniony helem , tak ja teraz jestem wypełniona energią i adrenaliną. Pieką mnie mięśnie, czuję ich moc, ich siłę, które dały mi wymarzony czas. W końcu siadam, biorę łyk wody. Słyszę od kogoś „ Z tym czasem to ty będziesz rozdawać karty na Mistrzostwach Polski”. A ja wypijam kolejny łyk. Woda schładza mi krtań i trafia do skurczonego żołądka. Minęło pół roku od przygotowań do płotów. Pół roku, 6 miesięcy ciężkiej pracy, tylko dla tych 9 sekund. W tym czasie człowiek bierze 3 spokojne wdechy.
Część II: „Miłości się nie wybiera”
2008 rok, drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Godzina 19, niebo jest lekko zachmurzone. Idziemy na pola przez podwórko dziadka. Otwieramy furtkę i idziemy gęsiego po wydeptanej dróżce. Między naszymi nogami pląta się wielka kudłata kulka. „Dżeki ! Uważaj, jak idziesz!”- słyszę głos Ani. Idziemy jeszcze dalej. Zatrzymujemy się. „ No to co, Ola, ścigamy się. Kto pierwszy do tego słupa.” Odwracam głowę, jakieś 50 metrów przed nami znajdował się betonowy słup. „Zgoda ! Ale o nic się nie zakładamy, po prostu kto szybszy”. „Dobra, tylko się nie zdenerwuj, jak przegrasz, ale spokojnie, dam ci fory.”. „Żadnej fory, nie potrzebuję żadnych ułatwień!”. Krzyczę i tupię prawą nogą, a po całym moim ciele rozchodzi się adrenalina. Jak zwykle, gdy mam biec. „Ania, ty krzyczysz komendy.” „ Okej”. Ja i Bartek stoimy i w jednej linii. „Ja ci pokażę, kto tu będzie potrzebował fory. Jeszcze zobaczysz”. Zaczynam się nakręcać, nogi już są gotowe. „Na miejsca, gotów”, chwila przerwy. „Start”. I biegnę najszybciej, jak się da, jakby coś mnie goniło, „Ej, co jest?!”- słyszę Bartka za sobą, śmieję się jak wariatka, ale biegnę dalej. Spódniczka już dawno podjechała do góry, ukazując moje kościste kolana, rozpuszczone włosy zasłaniały mi pole widzenia, wiec biegłam trochę na oślep. Ale to nie było ważne, najważniejsze jest, aby dobiec jako pierwsza. I biegnę rozczochrana, ubłocona od kolan w dół, z szerokim uśmiechem na twarzy, a obok mnie biegnie pies dziadka i tak biegnę . Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdy dobiegam do słupa, siadam na ziemi. Zmęczona, bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Wstaję, skaczę i krzyczę do Bartka: „Wygrałam”. „ No i co z tego, dałem ci fory”. Odpowiadam- „Ta, na pewno”. Ale będą się z ciebie śmiać, jak usłyszą, że cię wyprzedziła dziewczyna i to o trzy lata młodsza”. „No dobra, dobra, nie dałem ci fory, wygrałaś, ale nie musisz się tym aż tak chwalić” W drodze powrotnej znowu biegniemy, tym razem w trójkę. Dobiegamy do furtki i wracamy do domu. Gdy dziadek otwiera drzwi i robi wielkie oczy, widzę się w lustrze. Zamiast mnie stoi jakaś mała, rozczochrana czarna istota. Śmieję się i krzyczę: „ Kocham biegać!” tak głośno, żeby usłyszał mnie cały świat.