Szybkość to klucz i baza dla całego sezonu. Najlepsi utrzymują gotowość startową przez 10 miesięcy w roku.

Mamy początek kwietnia, a tymczasem sezon zainaugurowało tysiące sprinterów, w tym wielu faworytów do medali. Ci którzy jeszcze nie zmierzyli się z fotokomórką, zachwycają szybkością na treningu jak np. Michael Norman, który na ostatnim treningu we wtorek wykonał imponujący, blisko 90-metrowy sprint po łuku na pełnej prękości. 

Tak szybki początek sezonu nie jest niczym szczególnym bo wystarczy tylko wspomnieć 19.71/200M Michaela Johnsona, czy 10.03/100M Usaina Bolta z marca. W Europie też nie próżnują. Lemaitre zaczynał sezon w kwietniu od 10.19 w chłodnej jeszcze Francji. Nasuwa się pytanie, kiedy oni zaczynają robić szybkość i jak długo są w stanie ją utrzymywać?

Dzisiaj mamy 13 kwietnia. Tego samego dnia sezon w 2019 roku otworzył Steven Gardiner od biegu na 20.04/200M. Potem szybkość utrzymał aż do 4 października, kiedy w finale 400M uzyskał czas 43.48 sek. W Chorzowie udało nam się z nim porozmawiać. Tylko okres listopada przeznaczał na ogólną bazę, potem to była już tylko czysta szybkość (na YouTubie jest fragment, gdzie opowiada m.in. o swoim 2x500M i sile, którą wykonuje po treningu biegowym). W tym samym dniu (13.04) na 100M na zawodach ścigała się też już Shelly Ann Fraser, która 5 miesięcy później zostawała mistrzynią świata z czasem 10.71/100M. Wówczas w końcówce września i na początku października padło kilka rekordów świata, co pokazało, że szybkość można utrzymywać przez bardzo długi czas.

Czy październikowe mistrzostwa świata w Katarze były punktem zwrotnym dla zawodników? Czy fakt wysokiej formy na tak późnym etapie sezonu nie dowiódł, że szczytów formy może być nawet kilka? Myśl na ten temat ewoluowała już od lat 60-tych wraz z pojawieniem się Gerarda Macha i jego podwójnej periodyzacji, nie znanej wówczas ani w Europie, ani Ameryce. „W czasach prostego, utartego i schematycznego myślenia uważano, że jeżeli ktoś biega szybko na początku roku, to z jego końcem na pewno jego możliwości spadną. Gerard Mach położył temu kres i obalił tego typu mity, pokazując, że sportowcy mogą sezon na poziomie życiówek zarówno otwierać, jak i utrzymywać podobne zdolności także w trakcie jego trwania” (
https://sprinterzy.com/dla-niego-nie-istnial-moment…/)

Potem poszło już z górki. Wybitny trener i statystyk, Pierre Vazel dokonał ciekawych wyliczeń objętości treningowych stosowanych od lat 60-tych. Wynika z nich m.in., że objętości tempa <80% spadły z poziomu 14.8 km w latach 70-tych do 4 km w roku 2000 (okres przygotowań dotyczących tygodniowego cyklu jesienią). To samo dotyczy wytrzymałości szybkościowej, której objętość także ciągle spadają (2.8 km w latach 70-tych do 1.5 km dla wiosny w 2000 roku). Jedynie szybkość pozostaje na mniej więcej takim samym poziomie (1000M dla łącznej objętości ACC i szybkości max). Tzw. baza z każdą kolejną dekadą zaczyna więc odgrywać coraz mniejsze znaczenie, a znajduje to odzwierciedlenie m.in. współcześnie, gdzie najlepsi potrafią biegać szybko niemal przez cały rok (od grudnia do października jeśli uwzględnić halę). M.in. van Niekerk 10 listopada ubiegłego roku zaczął swoje przygotowania od startu na 60M w czasie 6.62 sek…
Niemiec, Kevin Kranz 12 grudnia przebiegł 60M w czasie 6.59 sek. i formę utrzymał aż do 6 marca, kiedy uzyskał 6.58 sek…

Najciekawsze tegoroczne wyniki ze stadionu:
Ronnie Baker: 9.94/100M (27 marca)
Justin Gatlin: 9.98 (10 kwietnia, 39-letni Gatlin nie zaczynał tak szybko jeszcze nigdy)
Terrance Lairde: 19.81/200M (27 marca)
Bryce Deadmond: 44.62/400M (27 marca)
Sha’carri Richardson: 10.72/100M (10 kwietnia)
Aleia Hobbs: 10.99/100M (10 kwietnia)
Shaunae Miller-Uibo: 22.03/200M (4 kwietnia)
Christine Mboma: 49.24/400M (10 kwietnia)

Podsumowując, szybkość stanowi istotny element przygotowań do sezonu, który często u najlepszych trwa od marca do września, a więc przez 7 miesięcy. U niektórych od grudnia do września. Żeby wejść na wysoki pułap, jak to ma miejsce najczęściej u najlepszych już w marcu, trening szybkości najpóźniej należy rozpocząć w grudniu. Jest to charakterystyczne dla systemu treningowego określanego jako „long to short”. Charakteryzuje się on największymi ilościami tempa w okresie październik-listopad (ale z jednocześnie utrzymywaną szybkością, bieganą jednak po trawie lub bez kolców).