Oliwer Wdowik najszybszy na starcie sezonu w Polsce
22-letni Oliwer Wdowik objawił swój potencjał już na hali, kiedy to w międzynarodowej stawce zajął drugie miejsce na 60 metrów z czasem 6.60 (=rekord życiowy, pokonał Kranza, Hansena, Volko i Kilty’ego). Jeszcze lepiej wypadł w Chorzowie, gdzie pokonał Mitchella-Blake’a i Jeffa Eriusa walczących o minimum na igrzyska. Uczynił to z dziewiątego toru w temperaturze około 20 stopni i wietrze +0.1 m/s. Już samo to zwraca uwagę, że to nie jest jego ostatnie słowo w tym sezonie
Wdowik w marcu 2022 roku zerwał mięsień półścięgnisty. To bardzo groźna kontuzja. Próbował wrócić po po 3.5 miesiąca do rywalizacji, ale skończyło się na bólu i czasie 13.19 w finale mistrzostw Polski w Suwałkach. Młody, bo wówczas 20-letni sprinter miał frustrujący sezon letni. Nie mógł się już podnieść aż do jego końca. Już 14 stycznia 2023 objawił jednak swoją moc uzyskując czas 6.60 na hali, co oznaczało progres o aż 0.15 sekundy! W międzyczasie bo jeszcze w roku 2022 trenował krótko z trenerem Pii, ostatecznie wracając do swojego pierwszego trenera Janusza Mazura. Kolejny sezon letni znowu jednak nie wyszedł. Wróciły kontuzje. Wdowik zdołał pobiec tylko dwukrotnie. Pokazał, że go stać bo uzyskał nawet życiówkę 10.33 (0.0), ale na bieg finałowy już nie wyszedł. I tak zakończył się drugi letni sezon z rzędu bez zrealizowania celu rywalizacji na międzynarodowej imprezie. Hala 2024 to znowu arcymocne otwarcie od czasu 6.60/60 metrów. Wyrównał życiówkę po raz drugi z rzędu w pierwszym styczniowym mityngu. Tak jakby był zaprogramowany na mocne bieganie od początku. I to jest jedna z tajemnic sprintu, bo mając w głowie tak trudne sezony letnie i obawy o kontuzje, długi czas rekowalescencji i pokazując szybkie bieganie od startu sezonu, można odnieść wrażenie (idąc za myślą Noah Lyles’a), że sprint to w 99% mental. A Wdowik, który pracuje na marzenia już 9 rok z rzędu wie chyba najlepiej, co przeżywa nastawiony na mistrzostwo umysł. Czas 10.23 (+0.1) razem z pierwszym miejscem daje Wdowikowi punkty do rankingu mistrzostw Europy (czerwiec) i igrzysk (sierpień). Na realizację pierwszego celu ma czas do końca maja, na realizację drugiego do końca czerwca. Trzymamy ogromnie kciuki!
O tym jak trudno wrócić po kontuzji może dać aktualnie świadectwo najszybszy Polak od czasów Woronina, Dominik Kopeć (10.05 i 10.06 przed rokiem). 29-letni Polak 6 lutego doznał groźnie wyglądającej kontuzji i musiał na noszach opuścić bieżnię. Był to źle wyglądający obraz, szczególnie, że kilka dni temu Dominik uzyskał najlepszy czas w kraju 6.59/60 metrów. Dominik podniósł się dość szybko choć zaczął trenować na pełnej intensywności dopiero od niedawna (nie pojechał m.in. na kwalifikacje olimpijskie World Relays). Jego pierwsza setka w tym sezonie nie była najgorsza, biorąc pod uwagę skalę niepewności związanej z powrotem po kontuzji. Dominik skończył Memoriał Kusocińskiego na 6 miejscu i z czasem 10.44 (+0.1) przy jednej z najgorszych reakcji w stawce (0.210), ale jeśli zdrowie pozwoli, to najszybszy Polak będzie rósł w siłę z każdym tygodniem. Minimum na mistrzostwa Europy już ma i całkiem możliwe, że będzie go tam stać już na bieganie poniżej 10.25 sekundy, potem pozostanie kwestia igrzysk na które aby awansować trzeba zbliżyć się do życiowej dyspozycji. Dominik dostanie też najpewniej co najmniej dwie szanse, żeby pomóc wprowadzić sztafetę 4×100 metrów do igrzysk. Aktualnie jego 10.44 daje mu pozycję czwartego najszybszego Polaka w kraju.
Pozycja numer dwa należy do 27-letniego Łukasza Żaka: 10.34 (+0.7 m/s), a numer trzy do 18-letniego Marka Zakrzewskiego: 10.35 (+0.1 m/s). Nieuregulowany status obywatelstwa w znaczeniu zainteresowania związku ma Tomasu Chida, który w dalekiej Yokohamie przebiegł setkę w czasie 10.33(+0.8 m/s). Tylko czekać aż trenujący na japońskim Uniwersytecie 22-letni Tomasu zaskoczy wynikami bliskimi 10.2. Wówczas jego pomoc będzie nieodzowna zarówno dla Japonii, jak i dla Polski.