Piotr Maruszewski: “Mój trening jest oparty na szukaniu szybkości przez cały rok”

Zazwyczaj jest tak, że stajesz się znany, wówczas, kiedy coś udowadniasz. Ma to swoją drugą stronę medalu, bo kiedy stajesz się sławny, przybywa Ci też krytyków. W kontekście Karoliny można powiedzieć: “To akurat na nią zadziałało”. To prawda. Ale za tym wszystkim kryje się przecież coś, co jest już znane i powinno nawet powszechnie obowiązywać, przynajmniej w niektórych punktach. Dlaczego więc, tak często słyszy się, że Piotr Maruszewski zastosował ”rewolucyjną” metodę? Na czym ona polega? Poniżej nasza rozmowa. Z Piotrem spotkaliśmy się na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Poniżej zapis tego, co usłyszeliśmy.  Jak to się zaczęło, że zająłeś się sprintem? Moja droga do lekkoatletyki wiodła drogą przygotowania motorycznego. Byłem wyczynowym sportowcem w młodości, trenerem przez wiele lat innej zupełnie dyscypliny, niż bieg przez płotki. Zajmowałem się alpejskim snowboardem . Tym sportem zajmowałem się przez większość mojego życia i to na poziomie wyczynowym, powiedziałbym, że olimpijskim. Byłem dzięki temu i pracowałem w wielu miejscach na świecie. Jakieś 10 lat temu właśnie będąc w snowboardzie, pracując z zawodnikami włoskiej kadry narodowej, przeniosłem się z bycia zawodnikiem i trenerem snowboardu w kierunku przygotowania motorycznego. Gdzieś po drodze oprócz snowboardu pracowałem z zawodniczkami sportów walki , byłem trenerem przygotowania motorycznego kadry kobiet w boksie. Swoją edukację na temat przygotowania motorycznego zdobywałem w USA i Wlk. Brytanii. W U.K. zdobyłem, jako pierwszy Polak licencję UKSCA (na świecie kurs z tym związany jest uznawany za najbardziej prestiżowy). I tak krążąc wokół tego tematu, po drodze trafiła do mnie Karolina.

Jak wygląda taki model edukacji? Opiera się na fundamencie przyspieszenia i szybkim biegu po linii prostej, nie tylko z resztą po linii. I to był ten moment gdzie moje serce do sprintu zabiło mocniej. To było olśnienie i wówczas zrozumiałem, że z całej tej bajki o przygotowaniu motorycznym , to moje serce nagle zabiło szybciej. Tak zakochałem się w sprincie i to była powolna droga zdobywania wiedzy, doświadczeń, praktyki, uprawnień w różnych miejscach na świecie.

Z jakiej literatury czerpałeś wiedzę na temat płotków? Szukałem białych kruków. Skomponowałem bardzo dużą literaturę, cofając się w swoich poszukiwaniach do lat 60-tych i 70-tych. Boję się tutaj powiedzieć, do jakich źródeł sięgałem, bo nie daj Boże, przeczyta to moja żona i zobaczy, ile wydałem wówczas na to pieniędzy z budżetu. Brałem tutaj udział, żeby zdobyć te książki w różnych aukcjach i to w takich miejscach, jak Australia, czy Kanada. Była to literatura światowa, nie pomijając także polskiej. Mam tu na myśli kilka pozycji doktora Iskry odnoszących się do płotków, czy Ralpha Manna. Tak naprawdę jednak, największy wkład w moją edukację miała Karolina. Ja jej powiedziałem na początku, słuchaj: „Jeśli chcesz, żebym ja Cię nauczył szybko biegać po tych płotkach, to Ty w trybie ekspresowym musisz nauczyć mnie nauczyć tych płotków. I gdzieś to zaskoczyło, więc tutaj nasz sukces, jest sprawą absolutnie zespołową. Oczywiście w tle tego jest literatura i różnego rodzaju moje kontakty w Polsce i na świecie. Nie sztuką jednak jest zdobyć tylko wiedzę, ale ulepić z niej coś swojego. Teoretycznie każdy kucharz ma dostęp do wszelkich produktów, ale sztuką jest dobrać tak proporcje, żeby zupa smakowała. Wydaje mi się więc, że znalazłem konkretny sposób na Karolinę. On jest bardzo nieszablonowy, ale Karolina przyszła do mnie z konkretnym problemem : 25-letnio ukształtowana, bardzo utytułowana w wieku młodzieżowym zawodniczka, z dobrym potencjałem szybkościowym, nie do końca pielęgnowanym, ale z potencjałem, nie straconym, co najważniejsze. Nie dało się tutaj skopiować schematu amerykańskiego, czy włoskiego, ale trzeba było wymyślić coś własnego, co zadziała.

Jak byś porównał jej pracę z przeszłości, a tą jaką wykonuje obecnie? Bieg płotkarski jest wymieszany w różnych proporcjach. W nim się zawiera wszystko. I z jednej strony jest ta baza, gdzie powinniśmy sobie zadać pytanie, czy płotkarz na 100 metrów powinien biegać po Gubałówce robiąc bazę, czy powinien pracować zupełnie inaczej, i tu oczywiście nie odkryję Ameryki, na której się bardzo wzoruję, że mój trening jest oparty na szukaniu szybkości przez cały rok. Karolina w Polsce pracowała wg tej tradycyjnej metody wg. periodyzacji liniowej, która zakłada duże objętości na niskich intensywnościach w okresie przygotowawczym. Potem są te okresy kolejne, czyli zwiększanie szybkości, zmniejszanie objętości i gdzieś tam zbliżamy się do sezonu startowego. Ja od tego odszedłem fundamentalnie i nie trzymam się żadnego kanonu periodyzacji. Żebym z Karoliną mógł pracować przez 11 miesięcy nad techniką, to ona przez 11 miesięcy musi być szybka. Mnie interesuje konkretnie jej szybkość na poziomie 12.80 sek., bo jeżeli jej szybkość będzie na poziomie, który umożliwi bieganie 12.8, to wówczas ja mogę pracować nad techniką 12.80 . A jak ona będzie zamulona od biegania po górach przez 2, czy 3 miesiące, to mi to nie jest do niczego potrzebne, bo ja jej technikę będę wypracowywał od poziomu 13.2, co jest niepotrzebne.

Jak te porównania płotkarskie Karoliny,  odniósłbyś do jej biegu na płaskim dystansie 100 metrów? Potrzebuję predyspozycji szybkościowych na poziomie 11.60 sek. i to jest już prosta matematyka. Posłużę się tutaj przykładem Grażyny Rabsztyn, która sama zaproponowała nam pomoc, i z której korzystamy. I tutaj Grażyna jest przykładem niezłej sprinterki, jak na płotkarkę, która biega na płaskim dystansie 11.6 sek. (jej rekord życiowy to 11.58 sek.). I jej fenomenalna technika pozwoliła jej biegać tylko 0.78 sek. wolniej w biegu płotkarskim, niż jej najszybszy bieg sprinterski. Rekordzistka świata, Kendra Harrison, której rekord to 12.20 sek., legitymuje się życiówką na setkę 11.35 sek., więcej jej współczynnik wynosi 0.85 sek. Lucyna Langer- Kałek biegała stówę w 11.44 sek. i jej życiówka na płotkach 12.43 sek., czyli u niej to jest 0.99 sek. Współczynnik Karoliny na tą chwilę to jest 1.20-1.23 , czyli brutalna matematyka pokazuje, jaki mamy zapas w jej efektywności technicznej. Nie sztuką jest więc teraz przesunąć granice Karoliny na 11.4 sek., bo najpierw trzeba zmniejszyć jej współczynnik z 1.2 sek. na poniżej 1 sekundy i to jest nasz priorytet. Kiedy to zrobimy, do dopiero potem możemy szukać rezerw w jej dalszym potencjale szybkościowym, który, na co jestem w stanie postawić każde pieniądze w kasynie, jest na poziomie 11.4 sek. i szybciej.

To o czym mówisz pokrywa się z przykładzie trenerów, ale głównie zza granicy. W Polsce większość zdaje się sceptycznie podchodzić do, tego, o czym czytają choćby obserwując stronę ALTIS, czy naszą… Mnie najbardziej interesuje ten high school amerykański i to, co tam widzimy, bo tam jest kładziony fundament. To, co widzimy, tych fenomenalnych sprinterów z collegów, to jest piramida i weryfikacja, ale tak naprawdę, ta robota, ten fundament szybkościowy i techniczny jest robiony w liceum. U nas 13-15 letnie płotkarki robią całe mnóstwo rzeczy, zamiast naprawdę układać technikę biegu płotkarskiego, a czas ucieka i plastyczność mózgu maleje. W innych ośrodkach te 13-15-letnie dziewczyny są tak układane, że najpierw robimy bazę szybkości. Ale bardzo się, cieszę, że Karolina mieszkała przez 2 lata w Wielkiej Brytanii, bo na własne oczy przekonała się, że sprint na świecie trenuje się tak, a nie inaczej. Ona obserwowała jak trenuje British Athletics, w którym trenuje m.in. Reece Prescod (jego trenerem jest przyjaciel Piotra). Dzięki jej obserwacjom zaczął się proces, który zmotywował ją do myślenia i stawiania pytań. W związku z tym, kiedy my się poznaliśmy, to ona była już gotowa. Gdyby Karolina parę lat temu usłyszała, co mam jej do zaoferowania, to normalnie złapałaby się za głowę, trzasnęła drzwiami i uciekła. Powiedziałaby pewnie: „wariat”, „szarlatan”, a tak to była gotowa. Ona po prostu czerpie fizyczną radość z tego treningu. No kurczę, trening szybkości jest jak narkotyk

Urodziła się po to, żeby biegać szybko, a nie po to, żeby ograniczać jej zdolności… Tak jest. Nie róbmy z konia wyścigowego, konia pociągowego, bo robimy mu krzywdę. I ten proces często bywa nieodwracalny.

Jak to jest, bo obserwujemy takie przypadki na świecie, że niektórzy zawodnicy potrzebują kilka sezonów do adaptacji, a u Karoliny zaskoczyło, to od razu? Czy wynika to bezpośrednio z samej jej gotowości mentalnej? Na pewno. Zanim ja zostałem jej trenerem po mistrzostwach Europy w Berlinie , byłem jej trenerem przygotowania motorycznego po sezonie halowym. I to było taką przepustką, takim światełkiem w tunelu, gdzie to ona w zasadzie zaproponowała mi pełną współpracę. Była po prostu chętna wypróbować taką wizję, której namiastkę poznała za granicą.

Czy dni wysokiej intensywności, przeplatacie dniami o niższej np. za pomocą tempa ekstensywnego? Na początku tak, ale teraz od tego odeszliśmy i te dni niższej intensywności wykorzystujemy na pracę na płotkach (w płaskim obuwiu). Wykorzystujemy więc system HI-LO, ale robimy to przy użyciu płotków, bowiem Karolina potrzebuje milionów powtórzeń na nich. Mogę czasem użyć więc pięciu torów do obstawienia różnymi płotkarskimi rozstawami, ale nie jest to ujęte w żadnych sztywnych ramach. Objętość wynosi tu od 60 do 100 metrów z ciągłym zaangażowaniem elementu technicznego.

Jak odniesiesz się to tematu rozciągania i zwiększania zakresów? Mnie nie interesuje zakres ruchu, mnie interesuje zakres siły. Nie interesuje mnie szpagat pasywny, gdzie na końcu nie ma już siły. Możemy wziąć dziewczynkę 12-letnią i powiesić ją na dwóch krzesłach w szpagacie, gdzie ona rozciągnie się na ponad 180 stopni. Tyle, że ona jest słaba. Ona wisi na tych krzesłach, bo torebki stawowe na to pozwalają. Mnie natomiast  interesuje zakres siły, czyli do którego momentu w drodze do maksymalnego zakresu ruchu w stawie, dysponujemy całą siłą. Można sobie wyobrazić zawodnika taekwondo, który kopie kogoś 180-centymetrowego i ponad 2-metrowego. Gdzie będzie mógł spożytkować więcej siły? Co do samego rozciągania, to należę akurat do tego typu trenerów, którzy nie wierzą w to, że tkankę ludzką można fizyczne rozciągnąć. Nie mogę sobie na przykład do końca wyobrazić, że można kupić kilogram wołowiny, położyć na stole, wziąć w dwie ręce i wydłużyć.

Przyjeżdżając na treningi/zawody, można zauważyć, że mnóstwo sprinterów rozpoczyna rozgrzewkę od truchtu, od 5 do 10 minut. Jak wygląda wasza rozgrzewka? Od początku naszej współpracy, Karolina truchtała raz. Było to w ramach rundy honorowej po wygranych DME w Bydgoszczy i mówiła, że od dawna tak źle się nie czuła. Rozgrzewamy się krótko i szybko.

Czy robicie wytrzymałość szybkościową? Naszym maksymalnym odcinkiem jest 90 metrów. Nie ma potrzeby, żeby budować u Karoliny wytrzymałość w inny sposób, niż za pomocą szybkości. Nie idziemy w kierunku żadnej wytrzymałości specjalnej. Podobnie z innymi, biegamy maksymalnie do 120 metra. Ten kierunek pomiędzy 90, a 150 to jest moje wyobrażenie treningu wytrzymałości szybkościowej u najkrótszego sprintera.

Jak dużo robicie szybkości w tygodniu? Trzy treningi w tygodniu mamy o wysokiej intensywności-szybkie, i trzy-cztery to tempo ekstensywne robione na płotkach.

Jakie jest Wasze podejście do siły? Karolina bardzo lubi, a moje podejście siły jest bardzo specyficzne. Pracujemy bardzo dużo nad siłą (do trzech razy w tygodniu). I nie ma mowy o bazie tlenowej? Absolutnie. Biegamy szybko przez cały rok.